Z ziemi włoskiej do Polski
Data publikacji 06.08.2008
Zmożony alkoholem, zagubiony Włoch wywołał strach pewnej mieszkanki gminy Topólka. Jak przebigło załatwianie interwencji i jak się zakończyła w dalszej części materiału
Żabieniec gmina Topólka, 24 lipca 2008 roku, około północy
Zagubiony Włoch powodem interwencji.
Jedna z mieszkanek tej miejscowości, usytuowanej nieopodal popularnego, w szczególności w okresia letnim, jeziora Głuszyńskiego, nie otrząsnęła się po obejrzeniu programu 997, w którym prezentowano kolejne nierozwiązane sprawy prezentując ich wizualizacje, gdy usłyszała głośne pukanie do drzwi wejściowych swojego domu. Późna pora, nieoczekiwanie na nikogo oraz głośne krzyki połączone z nieustającą chęcią wejścia do domu, wywołały strach i obawy o zdrowie i życie. Mając w pamięci tytuł programu, będący zarazem numerem alarmowym Policji, uzyskała połączenie z dyżurnym radziejowskiej komendy.
Po przedstawieniu problemu, dyżurny tej jednostki młodszy aspirant Arkadiusz Rynkowski, drogą radiową wydał polecenie patrolowi miejscowej prewencji udania się do tej miejscowości w celu przeprowadzenia interwencji.
Gdy mundurowi dotarli we wskazane miejsce napotkali niespełna trzydziestoletniego mężczyznę, w znacznym stopniu zamroczonego wcześniej spożytymi napojami wyskokowymi, co było wyczuwalne w mowie i zachowaniu. Wiadomo było, że to raczej zagubiony wczasowicz, usilnie szukający pomocy w nieznanym dla siebie terenie, aniżeli osoba chcąca komukolwiek wyrządzić krzywdę, w tym osobie zgłaszającej interwencję. Kobieta uspokojona położyła się spać, zaś policjanci zajęli się przybyszem, w celu udzielenia mu pomocy w powrocie do miejsca biwakowania.
Już na wstępie mundurowi stwierdzili jednak, że mężczyzna mając w jednym z elementów ubioru napis ITALIA, nie jest tylko „szpanerem”-europejczykiem, a jest to widocznym i czytelnym potwierdzeniem narodowości, co prezentował w mowie od czasu pojawienia się stróżów prawa, głośno i niezrozumiale, również z racji "plączącego się języka" co utrudniało wyjaśnienie przyczyn jego zachowania, jak też nie można było ustalić skąd i w jaki sposób znalazł się w tym miejscu, ani dokąd zmierza.
Wspólnie z dyżurnym, po przewiezieniu przez patrol, Włocha do radziejowskiej komendy, zaczęto gorączkowo poszukiwać osoby umiejącej władać językiem „gościa”.
Udało się w międzyczasie ustalić, że z pochodzenia Włoch, na stałe mieszkający w Niemczech, poza miłością do naszego kraju, znalazł również życiową partnerkę w naszym kraju.
Po wielu próbach, udziale tłumacza i zaangażowaniu mundurowych z Bełchatowa zebrano dane umożliwiające ustalenie, że młody Włoch przyjechał wraz z żoną do rodziny wybranki, mieszkających w podbełchatowskim Zelowie. Następnie małżonkowie rozdzielili się i Włoch z męską częścią rodziny polki, udali się w okolice jeziora Głuszyńskiego, gdzie korzystali z uroków tych okolic, a przy „zakrapianej” kolacji z tradycyjną polską szczerością gościli przybysza. W pewnym momencie ten zaniemógł i oddalił się, jak się okazało zagubił docierając do zgłaszającej -wystraszonej, interwencję mieszkanki gminy Topólka.
Policjanci znając wszystkie te okoliczności „dostarczyli zgubę” kończąc interwencję, stwierdzili przy tym zgodnie, wracając do zaplanowanych zadań w rejonie słuzbowym, że nie wszystkie załatwiane interwencje trwają, aż tyle czasu, (a dochodziła 05:10) oraz, że załatwiona interwencja nie będzie powodem zainteresowania popularnego magazynu 997, redaktora Michała Fajbusiewicza, zajmującego się pomocą Policji w rozwiązywaniu kolejnej zawiłej sprawy.